Rozdział 5

                                                 ~2 tygodnie później~


Nie mam zielonego pojęcia gdzie jestem. Czy to oznacza, że się zgubiłam? Nie wierzę. Zgubiłam się w Londynie. Ehh... trzeba spytać się jakiegoś miejscowego o drogę powrotną. Na pewno wiedzą gdzie jest ten internat. Zauważyłam jakiegoś chłopaka na ławce pod drzewem. Nie mam pojęcia jak wyglądał, bo miał na twarzy gigantyczne okulary przeciwsłoneczne. Miał krótkie zaczesane do góry jasno-brązowe włosy i był ubrany w krótkie dresowe spodenki i białą koszulkę z nadrukiem. Niewiele myśląc podeszłam z zamiarem zapytania o drogę powrotną.
-Hej! Chciałam cię zapytać czy mógłbyś po..-nie dokończyłam, bo chłopak szybko mi przerwał.
-Tak, oczywiście, że dam Ci mój autograf.-totalnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Na co mi autograf chłopaka, którego nawet nie znam?
-Autograf? Ale na co mi twój autograf?-zapytałam robiąc przy tym zdziwioną minę.
-Nie chcesz mojego autografu?!-powiedział z wielkim entuzjazmem w głosie. 
-Nie, ale wytłumacz mi jedno. 
-Słucham.
-Jesteś jakimś aktorem czy no nie wiem, kimś popularnym?-chłopak zdjął okulary i popatrzył mi prosto w oczy.
-Naprawdę nie wiesz kim jestem?-zapytał robiąc dziwną minę
-Naprawdę.
-Naprawdę?!
-Tak.
-Skoro nie wiesz tym lepiej. A więc jestem pewnego rodzaju "artystą"-podniósł do góry dwie ręce kreśląc w powietrzu charakterystyczny znak.
-A czy "artysta" zdradzi mi swoje imię?-mówiąc słowo artysta zrobiłam to samo co on przed chwilą. Chłopak zaśmiał się po czym popatrzył na swoje kolana, na których leżały jego wielkie okulary i szybko je założył.
-John. Teraz twoja kolej.-powiedział po czym posłał mi znaczący uśmiech
-Iwa. Teraz mogę się w końcu zapytać o to, o co miałam na początku?
-Jasne.-poklepał miejsce obok siebie, dając mi do zrozumienia bym usiadła koło niego.
-A więc zgubiłam się-popatrzył na mnie z rozbawieniem w oczach.
-Jak mogłaś zgubić się w miejscu, w którym mieszkasz kilka lat?-gdy skończył mówić na jego twarzy pojawił się uśmiech jak w reklamie pasty do zębów.
-Mieszkam tu kilka tygodni, bo przyjechałam tu do szkoły, więc miałam prawo się tu zgubić.
-Aaaaaa to dlatego masz taki śmieszny akcent jak wymawiasz angielskie wyrazy!-zaśmiał się, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
-Nie, to nie dlatego. Po prostu mam wadę wymowy i nie potrafię poprawnie wymówić "R".
-Hahaha!-zaczęłam się śmiać razem z nim. Po chwili podbiegła do nas jakaś mała dziewczynka na oko miała pewnie 13 lat. Zaczęła prosić John'a o autografy zdjęcia i takie tam. Po pięciu minutach już jej nie było.
-No dobrze, możemy już wrócić do naszych spraw.-Powiedział i posłał mi bardzo dwuznaczny uśmiech poruszając przy tym brwiami.
-Chciałam Cię prosić o pokazanie mi drogi powrotnej do internatu.
-A znasz adres?-spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Mam go w telefonie.-Pokazałam mu notatkę w telefonie, a on uśmiechną się pod nosem.
-To niedaleko, więc mogę Cię odprowadzić.-znowu to zrobił. Machał tymi brwiami jak jakiś chory. 
-Masz coś z brwiami?-zapytałam na co chłopak jeszcze szybciej zaczął poruszać nimi w górę i w dół. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Po chwili John odprowadzał mnie pod wskazany adres.
-Mogę Ci spolszczyć imię?
-Co?-zapytał wyraźnie zdziwiony.
-No...bo jestem z polski a odpowiednik twojego imienia w Polsce niesamowicie mi się podoba. To jak?
-Jak brzmi polska wersja mojego imienia?     
-Jan. Ale można to też zdrobniać. No na przykład na Janek. Podoba Ci się?-spojrzałam na niego pytająco. Wzrok miał wbity w swoje czarne trampki.
-Oczywiście, że mi się podoba. Ale ta zdrobniona wersja. Ja..nek.
Wow fajne macie tam imiona.
-Wiem. To od dzisiaj jesteś dla mnie Jankiem.-spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony na co zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?
-Z Ciebie!-Jego mina w tym momencie była bezcenna. Miałam ochotę wyjąć telefon i zrobić mu zdjęcie.
-Ze mnie? Dlaczego?-zmodyfikował swój głos, tak by brzmiał bardziej uroczo.
-Tak po prostu. Oh, już jesteśmy!-krzyknęłam uradowana.
-Cieszysz się, że już się rozchodzimy?-tym razem spojrzał na mnie wzrokiem pobitego pieska.
-Co? Nie, po prostu cieszę się, że już jestem pod internatem! Tak więc, dziękuje Janek.-uśmiechnęłam się po czym on to odwzajemnił. Miałam już wchodzić po schodach, gdy jego dłoń mnie przytrzymała tak bym nigdzie nie szła.
-Co jest?-zapytałam zdziwiona.
-Daj mi Twój numer.-powiedział po czym zaczął wyjmować telefon z kieszeni.
-No niech Ci będzie.-dałam mu swój telefon, by on także wpisał mi swój numer.
-Jak się wpisałeś?
-John Cena!-zaśmiał się, po czym zanucił słynną melodyjkę.
-Dobra, żartuję. Będziesz ze mnie dumna.
-No to jak się w końcu wpisał?
-Janek!-posłał mi dumne spojrzenie.
-Szacun! Dobra, Janek. Ja już muszę lecieć, bo brat się będzie martwić. Jeszcze raz dzięki za pomoc.-gdy odchodziłam pomachałam mu na pożegnanie.

-----------------------------------------------------------------
A więc jest kilka spraw do poruszenia.
1. To nie jest żadne fanfiction czy coś tego typu. Jest to zwykłe opowiadane, które wymyśliłam.    
2.  John czy też jak kto woli Janek został stworzony w mojej wyobraźni, więc nie jest to żadna znana postać
3. Rozmowa z Jankiem odbyła się po angielsku, lecz nie widzę potrzeby pisania jej w tym języku, bo każdy wie, że akcja rozgrywa się w Londynie.

Mam nadzieję, że wszystko zostało wyjaśnione. Powiem wam, że ten rozdział jest chyba moim ulubionym jak do tej pory. Dobra moi drodzy do zobaczenia w przyszłości.



Mirabelka                                                 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 11

Rozdział 7