Rozdział 14
Gdy rozmawiała z Adamem, nagle
zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosła telefon z łóżka, i posłała zdziwioną minę
bratu. Była godzina 1:30, a do ich drzwi ktoś się dobijał. Lekko przerażona
poprosiła bliźniaka, by z nią poszedł. Gdy tak stali i debatowali, kto otworzy,
dzwonek rozległ się ponownie. Nie chcąc dłużej czekać, zdenerwowany Adam otworzył drzwi.
-------------------------------------------------------
Po uchyleniu drzwi
końcem miotły Adam wystawił za nie głowę. Chwilę się rozglądał, po czym dłonią
dał znać spanikowanej Iwie, by się cofnęła. Dziewczyna z przerażoną miną
uczyniła niemą prośbę brata i stanęła w drzwiach między salonem a korytarzem.
Adam popatrzył z dziwną minę na siostrę i dziarskim krokiem przeszedł przez
próg, który oddzielał bezpieczną strefę od tej „zagrożonej” zostawiając przy
tym miotłę na dywanie. Iwa szybko wzięła porzuconą miotłę i wycofała się do
swojego poprzedniego miejsca. Trzęsąc się ze strachu i niespokojnie rozglądając
dookoła siebie postawiła pierwszy krok ku strefie „zagrożonej”. Jej nogi były
jak z galarety, serce niemiłosiernie tłukło w klatce piersiowej, a w głowie
nieustannie rozbrzmiewała myśl, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
Wyobraźnia narzucała jej pełno obrazów z horrorów, które obejrzała w
przeszłości, a ona tylko rozważała, która z tych scen jest najbardziej
prawdopodobna. Po chwili do jej uszu dobiegł zduszony krzyk, oczy rozszerzyły
się do rozmiarów pięciozłotówek, a usta delikatnie rozwarły z przerażenia.
-Ad-a-adam?- wyszeptała, choć jej
szept był niczym krzyk we wszechobecnej ciszy, która co jakiś czas była
przerywana pijackimi krzykami i głośnymi śmiechami ludzi wracających z imprez.
Powoli,
zupełnie niczym żółw, zbliżała się do uchylonych drzwi. Gdy była już dosłownie
parę kroków od jej celu poczuła jak zimny pot spływa po jej skroni.
-Adam… Błagam, powiedz, że tu
jesteś…- jęknęła rozpaczliwie, czując, jak jej oczy napełniają się łzami.
Postawiła trzy ostanie kroki, które dzieliły ją od poznania prawdy, gdy nagle…
…Zerwała się tak nagle, że coś
strzeliło jej w karku, a kabelek od słuchawek został bezpardonowo wyrwany i
dało się słyszeć ostatnie słowa jednej z piosenek The Rolling Stones. Drżącymi dłońmi wytarła łzy z
policzków i rozejrzała się dookoła, po czym z ulgą stwierdziła, że po prostu
zasnęła podczas słuchania muzyki na balkonie. Uśmiech wpłynął na jej usta, gdy
zrozumiała, że nie doszło do konfrontacji z Danielem i dziwnej zemsty z miotłą.
Najbardziej jednak żałowała, że nie rozmawiała tyle z Adamem, z którym miała
wrażenie, że pogorszył jej się kontakt.
Gdy
wchodziła do swojego pokoju z zielonym kocem pod pachą, telefonem w lewej ręce
i słuchawkami przewieszonymi przez szyję za oknem zapadał już zmrok, a
popołudniowe słońce zastąpił deszcz, który po chwili przerodził się ze zwykłego
pokapywania w ulewny. Gdzieniegdzie dało się słyszeć nawet odgłosy burzy.
Po
odłożeniu koca na jego pierwotne miejsce Iwa podeszła do okna, by zasłonić
rolety i przy okazji upewnić się, że wizyta Alexa, Daniela i Edwarda była tylko
snem. Na szczęście, jej ciche błagania, by tak było zostały przez kogoś
wysłuchanie i dziewczyna mogła odetchnąć. Podeszła do półki na książki i wyjęła
z niej swoją ulubioną książkę, którą jest szósta część Harry’ego Potter’a, po
czym podeszła do włącznika swojej lampki przy łóżku i nacisnęła go, a po chwili
część pokoju rozjaśnił jasny blask lampy i finalnie mogła wygodnie rozłożyć się
w swoim łóżku i ze szczęśliwą miną zacząć czytać powieść po raz setny.
Gdy
po kilku godzinach nieprzerwanego czytania wreszcie oderwała się od książki, za
oknami osłoniętymi roletami księżyc górował już na niebie, a miliony gwiazd
migocząc wesoło, dotrzymywały mu towarzystwa. Po przeczytaniu tytułu, który
pięknił się na szczycie strony, wsadziła własnoręcznie wykonaną zakładkę z herbem
Slytherinu między kartki książki, po czym zamknęła ją jednym ruchem ręki i
odłożyła na etażerkę przy łóżku. Chwilę jeszcze rozmyślała zanim wstała i
skierowała swoje kroki ku szafie, by wyjąć z niej bieliznę i piżamę, po czym
ruszyła w stronę łazienki, by odprawić rytuał wieczornej toalety.
Gdy
była już czysta i pachnąca wróciła do swojego pokoju, zgasiła lampkę i rzuciła
się na materac. Położyła się na plecach i zakopała się po uszy w pościeli tak,
by nie słyszeć odgłosów kolejnej tego wieczora burzy. Nie żeby się bała! Po
prostu wolała spać w ciszy, bez żadnych, czasami przerażających burz w tle. Po
zamknięciu oczu nie musiała długo czekać by ponownie móc odwiedzić cudowną,
bezgraniczną krainę snów, ponieważ dzisiaj dane jej było zasnąć bardzo szybko.
Obudziła
się w zupełnie innej pozycji niż zasypiała. Rozejrzała się dookoła i z ulgą
stwierdziła, że jest w swoim pokoju na swoim łóżku, a nie ponownie na balkonie,
narażona na niechciane spojrzenia. Dziewczyna przeszukała wzrokiem wszystkie
ściany pomieszczenia w poszukiwaniu zegara, lecz po chwili przypomniała sobie,
że przecież ma zegarek na ręce. Przycisnęła mały przycisk z boku tarczy tak, by
ta się zaświeciła. Wychodziło na to, że ponownie obudziła się wcześniej niż
planowała, bowiem była dopiero 4:56, a budzik miała nastawiony na 8:30. Rolety
zaczęły już przepuszczać pierwsze promienie słoneczne tego ranka, tworząc na
podłodze i ścianie ciekawe wzory. Iwa skierowała swój wzrok na pustą szklankę
na biurku i momentalnie zachciało jej się pić, dlatego zwlokła się z posłania i
poczłapała po naczynie, by ostatecznie wyjść z pokoju i ruszyć w kierunku
kuchni.
Do
wcześniej zabranej ze sobą szklanki nalała trochę soku z czarnej porzeczki i
duszkiem wypiła całą jej zawartość. Po zrobieniu tak jeszcze dwa razy odłożyła
naczynie do zlewu i zalała je wodą. Gdy już miała wyjść z pomieszczenia jej
wzrok padł na coś, co leżało na blacie i migało na zielono. Dopiero po
podejściu bliżej uświadomiła sobie, że to telefon Adama. Gdy wcisnęła guzik jej
oczom ukazał się kawałek niedawno
otrzymanego SMS’a od Mikołaja Persa.
Zmarszczyła brwi i podniosła urządzenie chcąc przeczytać część wiadomości.
Szybko odwróciła głowę sprawdzając, czy aby na pewno jest sama i wcisnęła
przycisk jeszcze raz, by ukazała jej się treść. Niestety Adam miał blokadę,
która uniemożliwiła Iwie dostanie się do wszystkich wiadomości i musiała
zadowolić się tylko kawałkiem, który zaczynał się tak:
„Jeszcze
jej nie mów o…”
O
czym miał nie mówić i komu? Reszty zdania mogła się tylko domyślać. W jej
głowie było tysiące pomysłów o co mogło chodzić Mikołajowi Persowi. Może to z nim jest Adam kiedy nie ma go tak
długo w domu? Złapała za nasadę nosa i ścisnęła ją lekko próbując się skupić. Z
zamyślenia wyrwał ją dźwięk spłukiwanej wody, dlatego szybko odłożyła telefon,
który jakimś cudem dalej miała w dłoni, na swoje miejsce, i po cichu udała się
do swojego pokoju. Tym razem nie mogła zasnąć tak łatwo i cały czas zmieniała
swoją pozycję. Ostatecznie ułożyła się na brzuchu i podparła głowę dłońmi. Przed
oczami cały czas miała kawałek wiadomości, którą otrzymał Adam. Jeszcze jej nie mów… Jeszcze jej nie mów… Ale
o czym i komu do cholery!? W tym momencie wiedziała tylko, że jej brat ma się
nie wygadać jakiejś dziewczynie, ale nawet głupi by to zauważył nawet na
pierwszy rzut oka!
Iwa
bardzo nie lubiła, kiedy o czymś nie wiedziała. Nie lubiła czegoś nie wiedzieć
i być niedoinformowaną. Z drugiej jednak strony nigdy, ale to nigdy nie
potrafiłaby powierzyć komuś tajemnic, które kiedyś usłyszała, lub zostały jej
powiedziane w zupełnym sekrecie. „Ciężko
jest wycenić lojalność”. Ten cytat przypominał jej się bardzo często, gdy
tylko słyszała o tym, jak fałszywi mogą być przyjaciele, dlatego też, grono
osób, którym ufała było bardzo małe.
Udało jej się zasnąć ponownie dopiero po
godzinie, czy dwóch, tak, że nie zostało jej wiele do zostania obudzoną przez
budzik.
Po
spuszczeniu wody w toalecie dokładnie umył dłonie i osuszył je małym, kolorowym
ręczniczkiem. Kiedy wychodził z pomieszczenia wydawało mu się, że słyszał zamykanie
drzwi na piętrze. Czyżby Iwa zrobiła sobie nocną przechadzkę do kuchni?
Odruchowo pomacał się po kieszeniach dresów,
by sprawdzić, czy ma ze sobą telefon. Cholera, musiał zostać w kuchni.
Pomyślał, po czym ruszył do tego miejsca. Mijając salon modlił się by tylko go
tam nie zostawił, bo jeśli Iwa zobaczyła jego wiadomości, to jest przegrany na
całej linii. Dopiero po chwili przypomniał sobie o blokadzie, którą założył
kilka dni temu i w duchu pogratulował sobie bystrości. Przecież nie mógł
powiedzieć Iwie od tak, że jej ojciec zginął w wypadku…
------------------------------------------------------------
Wow, nawet nie byłam świadoma tego,
że nic nie opublikowałam w maju! Ale, mam na to (mam nadzieję wystarczające)
usprawiedliwienie. Każdy wie, że jestem pechowcem jakich mało, toteż skręciłam
sobie palec i było mi okropnie ciężko coś skleić. Połowę tekstu miałam za sobą
natomiast drugą dopisywałam dopiero wczoraj, kiedy to wszystkie opatrunki
zostały zdjęte.
Zupełnie
nie podoba mi się ten rozdział, ale chyba był potrzebny. Wyjaśniło się w nim
kilka spraw (a przynajmniej mam taką nadzieję), których zupełnie nie umiałam
doprowadzić do końca. Nie było też dialogów, ale myślę, że to wam nie
przeszkadza. Muszę stwierdzić, że małymi krokami zbliżamy się do końca
opowiadania. Nie myślałam, że ja kiedyś też będę zmuszona napisać coś w tym
stylu, a tu proszę.
I
na sam koniec tej jakże długiej notatki, powiem wam, że popracowałam trochę nad
poprawną pisownią i chyba widzę już pierwsze efekty :D Mam nadzieję x2, że się
wam podobało i zapraszam do komentowania rozdziału,
Mirabelka
Komentarze
Prześlij komentarz