Rozdział 10


  Podczas, gdy niespodziewany gość ulotnił się do łazienki, siostra Adama skierowała się na górę, prawdopodobnie po to, by też się przebrać. Postanowił, że za nią pójdzie i wypyta skąd zna chłopaka, który teraz siedzi w ich łazience. Przechodząc obok pomieszczenia, w którym owy gość się znajdywał, Adam zapukał i powiedział, że są z Iwą na górze. Żadnej odpowiedzi nie uzyskał, więc swoje kroki skierował tam, gdzie miał zamiar się udać.
-----------------------------------------------
  Tysiące myśli na sekundę przemierzały jego umysł. Czy go rozpoznał? Jeśli tak, to czemu nic nie powiedział? Co sobie pomyślał? Oparł swoje dłonie o blat z umywalką, po czym puścił z kranu zimną wodę i ochlapał nią sobie twarz. Przysiadł na beżowych kafelkach i ułożył swoje łokcie na kolanach, a czoło oparł o dłonie. Musiał wymyślić, co mu powie, jak się zapyta, dlaczego nie jest w Polsce. O prawdziwym powodzie wyjazdu wiedzieli nieliczni, a mianowicie tylko jego przybrani rodzice. Z nowym genialnym planem, który wymyślił naprędce, wstał i narzucił na siebie ubrania od Alana. Alana? Nie, to chyba było Adrian. Wróć, to jednak był Adam. Zmienił zdanie, po usłyszeniu z góry krzyku Iwy, który oznajmiał coś w stylu „Adam, ty idioto! Nie wiesz, że jak chce się gdzieś wejść, to się puka?! Co, jakbym była…?!”- i tu Janek nie dosłyszał reszty tego wspaniałego monologu, ale stwierdził, że było tam prawdopodobnie „naga”, no bo jaka inna może być, po zamknięciu się w pokoju (wywnioskował to, z buntowniczych okrzyków dziewczyny) i próbie zmienienia mokrych ubrań, na suche.
 Po spędzeniu jeszcze kilku minut w łazience, postanowił z niej wyjść. Przez dłuższą chwilę rozmyślał nad tym, czy powinien zostać, czy jednak wyjść. Wybór nie trwał długo, i padł na drugą propozycję. Po uprzednim upewnieniu się, że nic z jego rzeczy nie zostało w  domu, wyszedł do ogrodu, i przeskoczył jasny płot, po którego drugiej stronie czekało przytulne mieszkanko.

*****

           
 Był już na ostatnim schodku, gdy ni z latarni, ni z depeszy potknął się i upadł jak długi na zimnych panelach.  Wykreśl to zimnych. Są podgrzewane i gdyby nie sprawa, z jaką tu się wspiął, mógłby spędzić jeszcze kilka chwil leżąc w ten sposób. Wstał i otrzepał spodnie z niewidzialnych paproszków i kurzu, a swój wzrok skierował na ciemne drzwi od pokoju bliźniaczki. Nie wiedział, co nim kierowało wybierając niebieski, jako kolor "przewodni" jej pokoju. Z tego, co pamiętał dużo bardziej, wolała ciemne odcienie, ale chyba niekoniecznie był to niebieski. Zielony! Tak, to chyba to. Mimo wszystko był zadowolony z efektu końcowego. Z tą myślą, nie wiele myśląc (taki trochę paradoks, ale co tam) rzucił się na klamkę, i naprędce otworzył drzwi do kwatery Iwy. Nie zdążył nawet przekroczyć progu, gdyż przeszkodziła mu w tym poduszka, która zetknęła się z jego twarzą, jak i krzyk jego siostry.
-Panie kochany!- zawyła, uprzednio teatralnie chwytając się dłońmi w okolicach serca- Adam, ty idioto! Nie wiesz, że jak chce się gdzieś wejść, to się puka?! Co, jakby tu nie było tej kołderki!?-Krzyczała, kończąc obwiązywać całe ciało rzeczonym przedmiotem. Chłopak szybko zakrył oczy dłońmi, i odwrócił głowę w drugą stronę i wymaszerował z pokoju przy okazji trafiając małym palcem u stopy w futrynę. Momentalnie przystaną, zerkając na swoją stopę i jękną w duchu, ponieważ postanowił, że zachowa się jak na prawdziwego mężczyznę przystało i z jego ust nie wydobędzie się żaden, nawet najcichszy dźwięk. Za plecami usłyszał ciche postukiwanie stopy o podłogę, co mogło oznaczać tyle, że Iwa jak najszybciej chce, by intruz w końcu opuścił jej lokum. Zakrywanie prawie nagiego ciała wyłącznie kołderką, nie należało, do najwygodniejszych.  
Chłopak szybko ewakuował się z miejsca zdarzenia, po czym przeszedł do swojego pokoju, w pośpiechu ściągając ze stopy czarną, krótką skarpetkę, opadł ciężko na łóżko i zaczął dokładnie oglądać skrzywdzoną część ciała. 
Po dłuższych oględzinach doszedł do wniosku, że po za opuchniętym paluchem, nic mu po tym incydencie nie zostanie. Ciche skrzypnięcie drzwi całkowicie wyrwało go ze stanu "uśpienia" i szybko zerwał się do pozycji siedzącej, obdarzając intruza niemiłym uśmiechem. Gdyby wzrok mógł zabijać, osoba, która wtargnęła na jego terytorium, już dawno byłaby kilka metrów pod ziemią.
-Ładnie tu masz- Zmrużył oczy, by zobaczyć osobę stojącą przed nim. Czyżby uderzenie w palec było tak mocne, że zemdlał z bólu? Oh, jakież jego życie było ciężkie. Dopiero po chwili zorientował się, że to jego własna siostra przed nim stoi, a domniemane omdlenie było po prostu drzemką.
-C-co? Ah, dzięki.- Wyjąkał dalej nie pogodzony z  szarą rzeczywistością. Iwa obróciła się do niego plecami i zaczęła przyglądać dużej, bo sięgała sufitu, szafie i znajdujących się nań plakatach ulubionych zespołów Adama. Był tam nawet rysunek, który dostał od siostry na ich wspólne, prawdopodobnie 7 urodziny! Bliźniaczka na powrót stanęła twarzą do brata i zjechała go z góry na dół kilka razy. Po tej drzemce, chyba nie wyglądał za dobrze, a wyraz jej twarzy jeszcze bardziej utwierdzał go w tym przekonaniu. Iwa za to, ubrana była w zwiewną kremową sukienkę w różowe kwiatki, a na stopach miała lekkie, brązowe sandałki. Włosy chyba też wysuszyła, a może nawet umyła, bo wyglądają jakoś tak...lepiej?
-Po co tu przyszłaś?- Odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
-Nie chciałeś czegoś ode mnie? Zazwyczaj, nie wparowujesz do mojego pokoju bez pukania i kilkukrotnego  zapytania, czy aby na sto procent nie jestem naga.- Przyjrzała mu się uważnie, po czym usiadła razem z nim na miękkim łóżku pod oknem.
Zaśmiała się w duchu, z tego, że ona może się szczycić luksusem, jakim jest posiadanie własnego balkonu, ale szybko przestała, gdy zauważyła, że pokój Adama jest znacznie większy od jej własnego.
 Zastanawiał się, czy pytać o Janka teraz, czy dopiero jak oswoi się z domem. Wybrał drugą opcję, po czym przypomniał sobie, coś ważnego i szybko zwrócił się w stronę Iwy.
-Tak, chciałem. Dzisiaj Ania i Filip wracają. Mają samolot o…- tu przerwał, bo musiał sobie przypomnieć dokładną godzinę- …chyba o 19:30. Chcieli, żebyśmy przyjechali na lotnisko Heathrow o 18:30. Jedziesz ze mną, czy mam pojechać sam?- Z Surrey, w którym aktualnie mieszkają, do lotniska było około trzydzieści minut samochodem, więc musieliby wyjechać przed osiemnastą.
-W sumie, to dawno ich nie widziałam, więc pojedziemy razem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ich spotkamy. Która jest godzina?- Zapytała, zwracając twarz powrotem w kierunku plakatów na szafie.
-15:48. Zadzwonisz po taksówkę, czy ja mam to zrobić?
-A masz jakiś numer? Ja nie mam zamiaru w książkach telefonicznych szperać. W ogóle, to one jeszcze istnieją?- Zrobiła zamyśloną minę, po czym dokończyła swoją wypowiedz- Chyba, że zadzwonisz do twojego ojca, może on kogoś zna.
-Tak, tak zrobię.- Pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów. Po chwili odezwała się ponownie.
-Adam, jak wchodziłam dzisiaj do internatu, to dostałam list, chyba od dyrektora tamtej szkoły… Piszą tam, że jednak nie mogą nas przyjąć…- Widząc pytającą minę brata przerwała na chwilę i pomachała mu jakąś kartką przed twarzą- Napisali, że mają za dużo uczniów, i że ta pseudo najlepsza klasa jest pełna, a my musielibyśmy się przenieść do gorszej. Dlatego zrezygnowałam z nauki w tamtej szkole. I tak, ty również nie będziesz się tam uczył.- Mina Adama wyrażała chyba każdą znaną jej emocję. Od gniewu, po smutek, a na radości kończąc. Po chwili zabrał głos.
-Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz jakieś półtora miesiąca, na znalezienie nam nowej szkoły. Szkoły, która jest w miarę blisko i nie trzeba jechać do niej trzech godzin.- Powiedział robiąc groźną minę. Jego wzrok padł na kartki, które w drugiej ręce  dzierżyła Iwa.- Co to jest?- Przy okazji wskazał podbródkiem, o jaki przedmiot pyta.
-Ah, to mój drogi, są listy z naszej nowej szkoły.- Uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Jak to nowej? Kiedy Ty to zrobiłaś? Przecież na przyjęcie, czeka się kilka tygodni! Samo rozpatrzenie prośby długo trwa, a co dopiero jej A-K-C-E-P-T-A-C-J-A!- Dokładnie przeliterował całe słowo, tak jakby Iwa go nie znała.- Są sfałszowane, prawda?- Zrobił minę, tak jakby nagle wszystko zrozumiał, po czym gorzko się zaśmiał.
-Nie Adaś, nie są. Oficjalnie dostaliśmy się do jednej z lepszych szkół w Londynie. Nazywa się DLD College London. Mamy tam około czterdziestu minut autobusem. Czytałam, że z okien widać Big Bena,Pałac Westminsterski i London Eye! Zdecydowanie będziemy musieli się tam kiedyś wybrać!
-Oh, dziewczyno, opanuj ty się! Jak tego dokonałaś?- Zapytał, wyraźnie zainteresowany tematem.
-To proste. Od początku coś mi w tej szkole nie pasowało, a dzisiaj utwierdziłam się w tym przekonaniu. Kilka dni po naszym przyjeździe wysłałam zgłoszenia i wszystkie kopie potrzebnych dokumentów do różnych szkół, a odpowiedz z tej przyszła najszybciej i najbardziej mi się podoba, więc idziemy tam.- Zdecydowanie dzisiaj był dzień Iwy. Na każdym kroku promieniała uśmiechem.
-A co jeśli ja nie chcę tam iść?- Zrobił dramatyczną pauzę i kontynuował- Dobra, żarcik. Ja MUSZĘ tam chodzić!- Wykrzyczał prosto w twarz Iwy.
-Dobrze, już dobrze. Idę do Janka, a ty się zajmij sobą. Zamów taksówkę na 17:30, w razie jakby były korki.-Wyszła z pokoju uprzednio puszczając mu oczko i wesoło pogwizdując poczłapała na parter.
Szukała Janka kilka minut, ale gdy go nigdzie nie znalazła, stwierdziła, że chyba znudziło mu się czekanie i wrócił do domu. Ponownie skierowała się do swojego pokoju, a gdy już do niego weszła, rzuciła się na łóżko i zaczęła rozmyślać nad rozmową z Filipem. Co ma mu powiedzieć? Hej Filip, nie podobasz mi się, bo znamy się tylko dwa tygodnie? To już w myślach źle brzmi,  a co dopiero wypowiedziane na głos. Podniosła się z łóżka i skierowała w stronę dużego okna i drzwi na balkon. Przystanęła przed nimi i nie mogła uwierzyć, w to, co właśnie zobaczyła. Naprzeciwko jej okna i drzwi balkonowych znajdowało się okno prawdopodobnie do pokoju Janka, w którym ten aktualnie przebywał i wpatrywał się coś przed sobą i chyba jej nie zauważył, więc czym prędzej czmychnęła za ścianę tak, by nie było jej widać. Nie zdążyła zobaczyć, że na ustach Johna malował się mały uśmieszek.

*****
Przed chwilą wysiedli z taksówki i zgodnie, z podanymi przez Anię wskazówkami, miała czekać z bratem za rogiem. Pojazd się trochę spóźnił, co skutkowało tym, że zamiast być na miejscu o 18:00, oni byli o 18:20. W pośpiechu dotarli na umówione miejsce i musieli chwilę poczekać, bo rodzeństwo jeszcze się nie pojawiło. Na początku, byli zdziwieni informacją, że lecą bez rodziców, bo tamci czekają już na nich w Polsce, ale przecież prawie trzy tygodnie temu oni zrobili dokładnie to samo, tylko bez rodziców w mieście. Na horyzoncie pojawiły się dwie znajome sylwetki bez walizek, co wywołało kolejną falę zdziwienia, ale w porę przypomniała sobie, że za godzinę mają lot i już są prawdopodobnie po odprawie bagaży. Kilka metrów przed Adamem i Iwą, rodzeństwo zaczęło wykrzykiwać powitania i przyspieszyło kroku. Po chwili cała czwórka stała razem i nadrabiała stracony czas.
-Może pójdziemy gdzieś usiąść? Jakoś nie widzi mi się stanie tu i czekanie, aż ten samolot raczy przylecieć.-Filip wyglądał na wyraźnie znudzonego tą sytuacją. Chyba, że pod tą maską nudy i obojętności kryje się rozczarowanie tym, że tak szybko muszą się rozstać z bliźniakami.
-Tak, świetny pomysł! Jak tu szliśmy, to minęliśmy jakąś ciekawie wyglądającą kawiarenkę. Możemy pójść tam, bo nie jest daleko.- Po chwili cała czwórka kierowała się za Iwą, a już po pięciu minutach marszu stali w kolejce po kawę. Po złożeniu zamówienia, rozsiedli się w stoliku najbliżej okna i zatopili się w rozmowie. Wspominali spędzone razem chwile i opowiadali sobie nie śmieszne żarty, z których i tak każdy się śmiał. Gdy kelnerka przyniosła zbawcze napoje, wszyscy rzucili się na swój kubek z parującą cieczą i zaczęli ją powoli sączyć.
-Która godzina?- Zapytała Ania, po dłuższej chwili ciszy. Pozostała trójka zaczęła macać się po kieszeniach w poszukiwaniu telefonu, na którym sprawdzą godzinę.
-19:05.- Cała trójka się odezwała i na powrót zaczęła śmiać.
-Chyba musimy się zacząć zbierać.- Powiedział smutny nagle Filip.- Iwa, mogę cię prosić na stronę?- Posłał jej zabawny uśmiech i zaczął powoli podnosić się z miejsca, a Iwa poszła za jego przykładem.
-Tak, jasne.- Skierowali się do wyjścia z kawiarenki, wcześniej płacąc za kawę i ruszyli w stronę przeciwną, do tej, z której przyszli.
Nagle Filip zatrzymał się i odwrócił w stronę towarzyszącej mu dziewczyny.
-Bardzo będziesz tęsknić, jak już wylecimy?- Uśmiechną się ciepło w jej stronę.
-Hmm…- Udała, że się zastanawia- No nie wiem. Wydaje mi się, że jakoś nie specjalnie. W końcu uwolnię się od twoich nie śmiesznych żartów!- Zaklaskała w dłonie z udawaną radością i uśmiechnęła się głupkowato.
-Tylko nie płacz za bardzo, z całego tego smutku.- Posłał jej szczery uśmiech.
*Spojrzałam na niego zaskoczona. Płakać? Myślałam, że wie, że mi się nie podoba. Dla pewności, wolałam go zapytać. -Filip, czy..czy ty... - nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Nie nie, spoko, rozumiem... Nie jestem twoim księciem z bajki. To trudne, ale dam radę... - Podniósł głowę i na jego ustach zagościł wymuszony, ale wciąż ciepły uśmiech. - Mam nadzieje że w końcu znajdziesz kogoś, kogo pokochasz. Iwa jesteś niesamowitą dziewczyną. Uważaj na siebie. Może jeszcze sie kiedyś spotkamy...
Nie czułam się w porządku wobec niego. Ale nie mogłam dawać mu nadziei. Byłam głupia, głupia, głupia! Jak mogłam tego nie zauważyć?! A teraz... Zamiast z pozytywnymi emocjami wyjedzie do Polski ze złamanym sercem. I to z mojego powodu. Czułam w zbierające we mnie poczucie winy.
- Filip, ty też jesteś wspaniałą osobą. Nie bój się kochać przeze mnie. Na ciebie też ktoś czeka. Ale to nie ja...
Po chwili dołączyła do nas Ania z moim bratem. Przytuliłam Anię, która ponownie zniknęła gdzieś z Adamem, ale kiedy miałam się pożegnać z Filipem nie wiedziałam jak. Przytulić? Podać rękę? Żadna z tych opcji mi się nie podobała. On chyba też miał podobny problem. Wyglądał jakby się wahał.
- No to do zoba...- zaczęłam ale Filip szybko zamknął mi buzię.
- Do zobaczenia Iwa - szepnął mi do ucha całując mnie w policzek. Po chwili zauważyłam, jak jego koszulka znika za ścianą.*

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podobał mój najdłuższy i chyba jak do tej pory najlepszy rozdział :D? Ja jestem z niego niesamowicie dumna. Wiem, wiem, że znów mnie długo nie było ale wena postanowiła zrobić sobie wakacje, ale chyba tylko po to, by powrócić ze zdwojoną siłą, bo mam teraz tak dużo pomysłów, że zaczęłam pisać kolejne opowiadanie, ale wątpię, by zostało kiedykolwiek opublikowane :D Mam nadzieję, że ten rok jest dla was jak na razie udany, bo mi już zdążył dać nieźle w kość. Planowałam go wstawić 11.01.17, ale nie zgadniecie, co się stało. Aktualnie jest godzina, uwaga: 00:23, więc niestety muszę go wstawić 12.01.17 L Udawajmy, że te 23 minuty nic nie zmienią i wciąż jest 11, ok? Ja lecę (skrzydeł dostałam :P) spać, bo padam na twarz, a jutro, to znaczy teraz już dzisiaj, odgrywamy sztukę, więc muszę być wyspana, choć sześć godzin snu, to trochę marna propozycja. Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu, w postaci komentarza i pozdrawiam, jak zwykle,
Mirabelka


PS. Ostatnio pisałam tak dużo listów na angielski, że zamiast Mirabelka, napisałam Lena :D To chyba też kwesta zmęczenia, bo ostatnio północ, to moje pory chodzenia spać :D Miłego popołudnia, poranka, wieczora, czy też miłej nocy :D
PPS. Część rozdziału oznaczona gwiazdkami, została napisana przez moją przyjaciółkę Patrycję, której serdecznie za to dziękuję i pozdrawiam gorrąco <3 Pierwotna wersja różniła się odrobinkę, ale pozwoliłam sobie wprowadzić kilka małych zmian, na potrzebę rozdziału :D.

PPPS. Tak, piszę to o 14:22, bo o godzinie 00:23 nie byłam w stanie czytać i sprawdzać tego ponownie. Za wszelkie problemy ( o ile takowe wystąpiły) w czytaniu, przepraszam ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 5

Rozdział 11

Rozdział 7