Rozdział 3

-Powiedziałam Filipowi.
-Co mu powiedziałaś?-jego głos nabrał lekko zdenerwowanego tonu.
-Nie udawaj, że nie wiesz. Powiedziałam mu prawdę.
-Co?! Jak mogłaś? Dlaczego to zrobiłaś? Przecież nikt oprócz rodziców i nauczycieli o tym nie wie!-wyrzucił ręce do góry w geście irytacji. To okropne, że jako rodzeństwo ciągle się kłócimy. 
-Dobrze wiesz, dlaczego to zrobiłam. Nie możesz się wiecznie zachowywać, jakbyś był zazdrosnym chłopakiem, Adam. Powiedz mi, czy kiedykolwiek zrobiłam Ci scenę zazdrości, gdy Ty kulturalnie rozmawiasz z nowo poznaną laską?
-Niby nie. Ale to nie znaczy, że masz każdemu to rozpowiadać!-mówiąc to zaczął chodzić w kółko po pokoju.
-Przecież nic się nie stało. Nie potrafisz tego zrozumieć? Jeśli dalej będziesz się tak zachowywać niedługo dowie się o tym cały Londyn!
-Jak to nic się nie stało? Czasem mam wrażenie, że jesteś taka dziecinna i nie rozumna!-w tym momencie, nie wytrzymałam i wyszłam z pokoju zatrzaskując drzwi. Nie przejęłam się tym co powiedział mi brat. Często tak mnie nazywał. Gdy schodziłam po schodach zaczęłam ubierać słuchawki, gdy nagle ktoś we mnie wpadł.

                            ***

-Yyy....Adam, bo ten mężczyzna twierdzi, że jest twoim ojcem.-powiedziałam bardzo niepewnie, wprowadzając do domu wysokiego blondyna, na oko miał z czterdzieści lat.
-M-m-mój  o-o-oj-ojciec?-chyba też był niesamowicie zdziwiony, że jakiś obcy facet, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy podaje się za jego ojca.
-O mój Boże, Adam tak bardzo chciałem Cię zobaczyć!-powiedział to z takim entuzjazmem, że zabrzmiało to niesamowicie sztucznie.
-A-ale Ty n-n-nie możesz być moim o-o-ojcem! Mój ojciec mieszka w Polsce i ma się dobrze!-jego zdziwienie, zaczęło przeradzać się w złość.
- Jak widzisz, mieszkam w Londynie. Poznałem Twoją matkę, jak jeszcze mieszkałem w Polsce.-powiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
-Jak w takim razie wytłumaczysz to, że mam na nazwisko Pers?-powiedział wyraźnie zdenerwowany.
-Nazwisko, to Ty masz po mnie. Nazywam się Mikołaj. Mikołaj Pers.-Mus zainterweniować, bo czuję, że jak nic nie zrobię to Adam zaraz wybuchnie.
-Wie Pan co? Nie chcę być niemiła, ale muszę Pana wyprosić.
-No niech Ci będzie. Adam, tu masz mój numer w razie czego.- Powiedział po czym położył jakąś karteczkę na komodzie.
-Wyjdź.
-Adam, spokojnie. On już wychodzi.-Podeszłam do brata i położyłam mu rękę na ramieniu. 
Mężczyzna chwile nam się przyglądał po czym wyszedł z pokoju. 

                            ***
Biedny Adam. Zastanawiam się, czy ten facet naprawdę jest jego ojcem. W sumie tylko nasza mama wie jak on wygląda. Mama mówiła, że mój ojciec wyjechał zaraz po porodzie. To trochę dziwne, nosić w sobie dzieci innych ojców. Ja bym tak nie mogła. 
Ciekawe, gdzie jest tu jakakolwiek apteka. Muszę kupić coś na uspokojenie dla Adama. 
-Przepraszam, wiesz może gdzie jest jakaś apteka?
-Och, tak! Apteka jest zaraz za przejściem dla pieszych. Po przejściu idziesz w prawo i gotowe.
-Okej. Wielkie dzięki.
-Niema za co.-Mężczyzna posłał mi ciepły uśmiech.
Ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Przechodząc przez ulicę na środku drogi zobaczyłam małą dziewczynkę. Niewiele myśląc szybko wbiegłam na pasy z zamiarem zabrania stamtąd dziecka. W momencie, w którym weszłam na ulicę zauważyłam pędzące w naszą stronę auto. Wzięłam dziewczynkę na ręce i rzuciłam się w stronę chodnika.

-----------------------------------------------------------------
Tak wiem, że nie dodałam rozdziału w niedzielę. Ale macie go teraz! Dobra, mam nadzieję, że wam się podobał ten rozdział. Jak już wspominałam totalnie nie mam weny, ale staram się. Okej ja już kończę. Pozdrawiam,

Mirabelka 
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 5

Rozdział 11

Rozdział 7